Najnowsze wpisy, strona 1


Bye Bye kryzysie
10 lipca 2020, 20:17

ŻEGNAJ!

Piszę do Ciebie...

Odwiedzasz mnie nie zapowiedzianie, wtedy kiedy czuje się dobrze...

Wtedy kiedy myślę że wszystko już sobie poukładałam....

Przychodzisz, rozpieprzasz mi dzień, myśli emocje wszystko...

Zmuszasz do tego żebym popatrzała na pewne sprawy z innej perspektywy...

Pewnie myślisz że mnie złamiesz, zawładniesz mną i będziesz tak trwał i trwał

Za każdym razem kiedy jestes myśle po co?

Czasem myślę że po coś napewno.

Potrafisz doprowadzić mnie do płaczu .

Sprawdzasz na ile jestem silna....

Choć są dni kiedy myśle że się poddam Tobie, zawsze dzieje się jedna i ta sama rzecz...

Gdy już czujesz że mnie rozwalasz .....ja miękne....do pewnego momentu..

Później ocieram łzy wyciągam wnioski, czuje swoją siłę i dalej lece z życiem.

Bo nie wiem czy wiesz ale największe przełomy w życiu zawsze przychodzą po najgorszym.

Dziękuje że byłeś....wyciagłam wnioski mówię Ci żegnaj sama już sobie poradzę.

Jestem silniejsza......poradzę sobie..

Żegnaj!!!

 

Ps. Jak kiedyś wrócisz to wiem że po to żebym stała sie silniejsza i miała satysfakcje z tego że sobie poradziłam!

 

 

Odstawianie leków
09 lipca 2020, 16:55

Odstawienie

O odstawienie tabletek zadycodował los. Dobrze czytasz...

Nawaliła przychodnia i zostałam bez leków. Ehhh NFZ ;)

Miałam ostatnie dwie połówki wiedziałam że musze nimi dobrze zarządzić tak żeby było wiecej pożytku niż szkody.

Wiesz co było najlepsze w tym wszystkim?

A otóż to że...nie wiedziałam jak je odstawić musiałam zaufać intiucji , w dodatku pozostałam bez opieki terapeutki!

Czujesz to? Skok na główke, albo utone albo nie.

Zastanawiasz sie czy sie bałam? NIE

To był dla mnie sprawdzian , czy jestem na tyle silna żeby sobie poradzić.

Nie pokładałam żadnego bezpieczeństwa w lekach . Szczerze ciesze się że już ich nie biore.

Ksiażkowo 48 h po odstawieniu pojawiły sie mdłosci które trwają do tej pory. Radzę sobie z nimi A JAK!

Najgorzej było w momencie odblokowaniu emocji...nagle potrafiłam odczuwać je wszystkie cały wachlarz.

Wyobraź sobie jakim byłam mułem bezemocjonalnym..

Na dzień dzisiejszy wszystko jest w miare dobrze...Oprócz napadów złości , z cichego spokojnego człowieka stałam się choleryczką która w sekunde sie gotuje , wrzeszczy i rzuca rzeczami.

Pomalutku się to normuje .. 

Klucz w tym było dla mnie to , że postawiłam na wyrozumiałosc do siebie samej. 

Zostawiłam sobie otwarte drzwi, że w razie gdbym nie wyrabiała to poprostu do nich wróce i tyle.

Bez poczucia winy, w trosce o siebie i najbliższych..

 

 

 

Współczucie? Ale po co?!
23 czerwca 2020, 07:28

-Współczuje Ci...

-Serio? ALe po co?????

 

Dobra, przyznać się.

Ilu z was spotkało się z taka jazdą jak współczucie z powodu tego że macie nerwice?

W punkt trafiłam co nie?

Hasła typu "Nie mówiłam/nie mówiłam Ci bo masz nerwice" sprawiają, że szlak mnie trafia. Ooo albo "Jesteś chora"

Nosz kurw...

Po jasną cholerę ludzie tak mówią, robią itd. Uważają że co bedzie nam lepiej albo raźniej. NIE.

Umówmy się, nie jesteśmy chorzy, głupi, psychotyczni (jezuu skąd ja takie słowo znam) itd.

Jesteśmy normalnymi ludźmi tacy jak każdy. Z tą różnicą że na jakims etapie życia pogubiliśmy sie. I tyle.

Dlatego wiesz co? W moim kręgu znajomych, wie tylko rodzina i jedna przyjaciółka o zaburzeniu. Styknie.

No przecież jak ja idę cholerne recepty wykupić to zawsze wspaniała Pani farmaceutka patrzy na mnie z politowaniem.

Nie opowiadam o tym co mnie spotkało. Po co? Nic mi to nie da. 

Oczywiście, mam w kręgu rodzinnym osoby które sprawiły , że jaki czas temu naprawde czułam sie CHORA. Milion myśli. Może mają racje. 

Doszło do tego że własnej matki sie pytałam " Mamo , czy ja wyglądam na chorą?"

Aż pewnego dnia się ocknełam . Pomyslałam , to jakieś szaleństwo . Przecież jakkbym była chora to by mnie zamkneli w psychiatryku .

Od tamtej pory nawet tak nie myśle. Mam nad sobą pracować, pracować i pracować. 

Lubie gdy poznaje nowcyh ludzi i oni nie wiedzą . Jest tak normalnie.

Bez pierdolenia.

 

 

Wielki mały lęk
30 marca 2020, 19:10

Och lęku to znów Ty 

 

 

Ja wiem, że dawno mnie tu nie było ale dosłownie brakowało mi doby. Pytacie co u mnie?

Wporządku....

Nerwica poszła w cholere na dobre pare miesięcy... aż do wczoraj.

Miałam problemy ze zdrowiem, musiałam faszerować sie dość sporą ilością leków przeciwbólowych..

Aż pewnej nocy gdy znów obudził mnie ból , i po wzięciu kolejnej tabletki. Naszła mnie taka myśl, że wykituje wkońcu.m Przecież wziąż biore SSRI I teraz czytaj uważnie co sie stało

Gdy już naszła mnie ta myśl (czyli uaktywnienie lęku) pojawił się atak tak już zapomniany a jak dobrze znany.

Wiesz ręce mi się spociły, stopy też i to uczucie omdlenia. A ja zamiast sie bać czekałam na rozwój wydarzeń co będzie dalej (przyjęcie ataku) po jakiś paru min nic wiecej się nie działo a atak był taki sam , wiec pomyślałam sobie, że nudzi mi sie tak czekać co będzie dalej...(nie nadawanie wartości ataku) i stwierdziłam że idę spać. Oczywiscie atak odpuścił bo się go nie bałam !

I tu z tego miesca chce przekazać ci proste równanie (myśl+aktywacja lęku+przyjęcie go+nie nadawanie mu wartosci =odejscie ataku)

Ja wiem że tak to prosto napisać a gorzej zrobic, ale widzisz przekonałam się na własnej skórze że da się - jest to do zrobienia.

Nikt nie mówi że jest łatwo . Spróbuj za którymś razem się uda i będziesz z siebie tak samo dumna/y jak ja !

Mam nerwice i żyje!
17 stycznia 2020, 19:34

Mam nerwice i żyje!

Pamiętam jakkby to było wczoraj. Bałam się wstać z łóżka. Bałam się wyjśc z domu. Dojście do łazienki graniczyło z cudem...Zamknełam się w sobie, odsunełam od ludzi. Byłam Ja i moja nerwica która robiła ze mną co chciała.

Przyznasz że brzmi znajomo co?

Zaczełam grzebać w necie czytałam o technikach radzenia sobie z tą cholerą. Byłam wściekła że akurat mnie dopadła. Nie wiem skad ale powiedziałam dość! Pojde do psychiatry pójde na terapie i zmienie swoje życie ! Poczułam, że musze walczyć! 

Paradoskalnie zaczełam od końca... Uwierzysz że w ciągu jednego miesiąca zmieniłam wszystko? A dasz wiare że sie udało?

Na początku uparcie wychodziłam z łóżka mówiac sobie w głowie że to wszystko iluzja. Na siłe dosłownie na siłe, zaczełam wychodzić z domu. Trzepała mnie nerwica na prawo i lewo ale ja szłam uparcie do przodu. Mimo wszystkiego uśmiechałam sie do lustra i mówiłam sobie że dam rade ! Czy zawsze było tak kolorowo?....

No jasne że nie....

Raz zwiałam ze sklepu bo dostałam takiego ataku że myślałam że zjade. Byłam na spacerze ale po 10 min zawróciłam do domu.I mogłabym tak pisać i pisać i wymieniać te wpadki , ale po co?

Zmieniłam sposob odżywiania..zaczełam pić dużo wody - ponoć to ważne przy nerwicy....

Wróciłam do czytania książek. A teraz najlepsze....

Znalazłam prace, fakt dorywczą ale zawsze coś!

Aktualnie uczęszczam wraz z mężem na kurs tańca towarzyskiego! 

Mam mnótswo planów na siebie a nerwica mi w tym nie przeszkodzi. Napewno nie !

Hmmm a moze pomogła? 

Wiesz powiem Ci szczerze bez ściemy, bo wiesz że ja nie koloryzuje....

Z NERWICĄ DA SIE ŻYC ale ...TY MUSISZ CHCIEC Z NIĄ WALCZYĆ!

Bądż silna, pamietaj życie mamy jedno i nie powtarzalne i pod żadnym pozorem nie daj tej francy go zniszczyć.

To jest Twoje życie i Tylko od Ciebie zależy jakie będzie

Życzę Ci z całego serca żebyś potrafiła znaleźć tą siłe i żyła tak jak chcesz SZCZĘŚLIWA !