30 marca 2020, 19:10
Och lęku to znów Ty
Ja wiem, że dawno mnie tu nie było ale dosłownie brakowało mi doby. Pytacie co u mnie?
Wporządku....
Nerwica poszła w cholere na dobre pare miesięcy... aż do wczoraj.
Miałam problemy ze zdrowiem, musiałam faszerować sie dość sporą ilością leków przeciwbólowych..
Aż pewnej nocy gdy znów obudził mnie ból , i po wzięciu kolejnej tabletki. Naszła mnie taka myśl, że wykituje wkońcu.m Przecież wziąż biore SSRI I teraz czytaj uważnie co sie stało
Gdy już naszła mnie ta myśl (czyli uaktywnienie lęku) pojawił się atak tak już zapomniany a jak dobrze znany.
Wiesz ręce mi się spociły, stopy też i to uczucie omdlenia. A ja zamiast sie bać czekałam na rozwój wydarzeń co będzie dalej (przyjęcie ataku) po jakiś paru min nic wiecej się nie działo a atak był taki sam , wiec pomyślałam sobie, że nudzi mi sie tak czekać co będzie dalej...(nie nadawanie wartości ataku) i stwierdziłam że idę spać. Oczywiscie atak odpuścił bo się go nie bałam !
I tu z tego miesca chce przekazać ci proste równanie (myśl+aktywacja lęku+przyjęcie go+nie nadawanie mu wartosci =odejscie ataku)
Ja wiem że tak to prosto napisać a gorzej zrobic, ale widzisz przekonałam się na własnej skórze że da się - jest to do zrobienia.
Nikt nie mówi że jest łatwo . Spróbuj za którymś razem się uda i będziesz z siebie tak samo dumna/y jak ja !